?ZabytkiHistoriaZdjęciaGawędaŻydziLegendyLinkiAutorzy

wróć do GAWĘDA>>

Innowiercy i cudzoziemcy w dawnym Opoczyńskiem


Polska od dawna jawiła się jako kraj wielkiej tolerancji religijnej i narodowościowej. Z okresu potopu szwedzkiego pozostało wielu jeńców szwedzkich. Dali oni początek wielu wioskom, choćby Gielniowi. Z biegiem czasu porzucili przynależność do Kościoła ewangelicko-augsburskiego, naturalizowali się przyjmując nazwiska przymiotnikowe o brzmieniu polskim i do tego szlacheckim. Jeszcze w okresie międzywojennym XX wieku na terenie Gielniowa istniał cmentarz, na którym spoczywali osiedleni tutaj rajtarzy szwedzcy, gdyż ówczesny proboszcz parafii rzymskokatolickiej w pobliskich Brzezinkach odmówił pochówku innowiercom zwanymi lutrami na cmentarzu w Brzezinkach. Na wspomnianym cmentarzu niewolników szwedzkich znajdował się pomnik pokryty tajemniczym napisem, którego nikt nie mógł odczytać. W okresie międzywojennym do parafii w Gielniowie trafił ksiądz interesujący się kulturą i historią Szwecji. Znał on język staro-szwedzki i odczytał napisy. Szkoda, że ten cmentarz nie zachował się, chociaż jeszcze nie tak dawno Gielniów nazywano w miejscowej gwarze "Szwecją" a jego mieszkańców "Szwedami".
W średniowieczu do znaczenia doszedł wielki ród Odrowążów, do którego należał ówczesny rozległy powiat opoczyński. Nawet mówiło się wówczas "Państwo Odrowążów". Z biegiem lat rodziny powiększały się, powstawały nowe dwory i wsie. Później w XV wieku przyszła moda na nazwiska przymiotnikowe pochodzące od nazwy dóbr (odmiejscowe) i tak: Odrowąż-Mirecki na Buczku i Kruszewcu, Odrowąż-Petrykowski na Petrykozach, Odrowąż-Modliszewski na Modliszewicach, Odrowąż-Bębnowski na Bębnowie, Odrowąż-Konecki na Końskich itp. Upływający czas sprawił, iż następowało rozdrobnienie majętności, sprzedaże, zmiany itp. Dobra Odrowążów stały się własnością Białaczewskich, Dębińskich, Kochanowskich itp. W połowie XVIII wieku Wielki Kanclerz Koronny w osobie Jana hr. Nałęcz-Małachowskiego interesował się rozwojem przemysłu i w tym celu podróżował poza granice kraju. Zorientował się, iż w Opoczyńskiem ziemia kryje naturalne bogactwa i na bazie tych skarbów ziemi może rozwinąć przemysł metalurgiczny. W tym celu począł wykupywać od spadkobierców dobra Odrowążów. Około 1760 roku kupił wielki piec w Rudzie Białaczowskiej, gdzie istniała słynna fabryka szabli (zlikwidowana w 1794 roku przez Rosjan), pracująca na bazie produktów wielkopolskich. Następnie budował kopalnie rudy żelaznej w Kuraszkowie (odkrywkową), w Parczowie, Sędowie, Stąporkowie itp. Począł budować wielkie piece w Janowie, Radoszycach, Stąporkowie, Bliżynie, Morzywole itp. W pobliskich Petrykozach zbudował fabrykę żelaza, w Pomykowie fabrykę broni palnej, w Szabelni fabrykę szabel. Aby wspomniane zakłady przemysłowe mogły egzystować sprowadził z Zachodu inteligencją techniczną, osiedlając je w swoich dobrach, stwarzając specjalne osady fabryczne. Inteligencja składała się głównie z protestantów. I tak uprzemysłowione dobra białaczowskie zasiedlili przybysze z Francji, Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Czech, Niemiec, osiedlali się również Ormianie. Wspomniani cudzoziemcy jako innowiercy mieli kłopoty z ochrzczeniem nowo narodzonych, z zawarciem małżeństwa oraz z pochówkami, gdyż duchowni rzymskokatoliccy odmawiali spoczynku na parafialnym cmentarzu. Wobec tego hr. Nałęcz-Małachowski w Pomykowie, gdzie była fabryka broni palnej, urządził specjalny cmentarz dla ewangelików i kalwinów oraz wyznawców innych religii. Jeszcze w XVIII wieku napisy nagrobne były wykonywane w języku ojczystym zmarłych. Natomiast w XIX wieku kiedy trwała zaciekła rusyfikacja napisy ryte były już tylko w języku polskim. Miejscowi powiadali, iż "opolaczyli się". Cmentarz ten został zniszczony przez mieszkańców. Dziś stanowi on własność parafii ewangelicko-augsburskiej w Kielcach.
Innowiercom mieszkającym w Białaczowie czy też w Rudzie Białaczowskiej pochówki sprawiały wielkie kłopoty, gdyż do Pomykowa była znaczna odległość. W związku z tym obok cmentarza rzymskokatolickiego urządzonego w Białaczowie przez architektów włoskich, urządzono cmentarz dla innowierców. Dziś to miejsce znajduje się w okolicy drugiej bramy cmentarnej (od Petrykóz). Zachowały się nieliczne pomniki grobów rodzinnych rodziny Wehrów, Mittelstadtów, Zajtzów, Bejmów, Kreyserów, Kapitanowych, Grysiuków, Rebeniów, Dymitriewów itp. Początkowo zawieranie małżeństw nie sprawiało wielkiego kłopotu, gdyż powstawały one w danej grupie wyznaniowej, ale gdy brakowało kandydatek czy też kandydatów, to wówczas przechodzono na łono kościoła rzymskokatolickiego, ku radości miejscowego proboszcza i za wiedzą biskupa najpierw w Gnieźnie a potem w Sandomierzu. Chrzest nie sprawiał kłopotów, gdyż chętnie udzielał sakramentu każdy miejscowy proboszcz. Były kłopoty, gdy rodzice nowo narodzonego dziecka pragnęli zachować religijne dziedzictwo przodków. Wówczas musieli udawać się do Kielc, Radomia albo Tomaszowa Rawskiego (dziś Mazowieckiego).
Był również okres, iż na terenie wsi Miedznej Murowanej istniał zbór kalwiński. Miedzna Murowana należała w XVIII wieku do rodziny Tox-Potockich i prawdopodobnie ród ten wybudował zbór i założył cmentarz. Część Potockich opuściła łono Kościoła rzymskokatolickiego z różnych powodów. Do ciekawostek i to należy, iż w okresie międzywojennym głównym kapelanem Kościoła ewangelicko-augsburskiego w wojsku polskim był ks. mjr Jan Potocki (s. Juliana, ur. w 1888 roku), który w grudniu 1939 roku został wywieziony do obozu w Starobielsku i zaginął po nim wszelki ślad. Wspomniany zbór kalwiński nakazał rozebrać w 1912 roku ówczesny właściciel dóbr Jan Warchoł. Pozostał tylko cmentarz w pobliżu zalewu. Nikt nie chce kupić tej działki jako budowlanej, bowiem ziemia co pewien czas wyrzuca szczątki kalwinów.
W XIX wieku w Opoczyńskiem powstało ponad 100 kolonii. Osiedlali się oprócz Polaków_ Niemcy, Holendrzy, Sasi, rzadziej Żydzi. W Holendrach Grabowskich mieszkali Holendrzy (ewangelicy). We wsi Sasy osiedlili się Sasi ewangelicy. W Kolonii Jawor oraz we wsi Stoczki osiedlili się Niemcy ewangelicy. W Więckówce (zakupionej od Prus-Więckowskich z Wójcina) osiedlili się Niemcy ewangelicy, którzy nawet założyli tutaj własny cmentarz. W połowie XIX wieku Opoczyńskie nawiedziły wielkie, długotrwałe nieurodzaje. Więckówkę Niemcy opuścili i wyjechali w głąb Rosji. Pozostał tylko opuszczony cmentarz świadczący o ich obecności. Niemcy osiedleni w Jaworze, Mniszkowie i Stoczkach zorganizowali sobie cmentarz w Stoczkach, który zachował się do obecnej chwili. Osobną pozycję w XIX wieku zajmuje Kolonia Stanisławów, w której Stanisław Brykczyński, dziedzic Ossy osadzi) na roli kilkunastu Żydów, przynależnych do gminy w Drzewicy, gdzie była synagoga oraz kirkut. Kres tej kolonii położyli Niemcy.
Upadające dwory w XIX wieku były wystawiane na licytację. Bardzo często taki dwór posiadający dobrą ziemię kupowali grupowo koloniści niemieccy, w czym pomagał im rząd pruski. Takim plastycznym przykładem jest wieś Skórkowice vel Skórkówka, należąca do dworu Kuniczki. W połowie XIX wieku zakupili tę właśnie wieś Niemcy ewangelicy. Byli oni na ogół dobrze zorganizowani. Mieli własne szkoły, domy modlitwy i cmentarze. Funkcje oświatowo-religijne pełnili wśród nich specjalni kantorzy. Założyli dla siebie cmentarz na wydmie piaszczystej, przy drodze, pomiędzy Szadkowicami a Kamieniem. Został zniszczony przez służbę drogową. Niemcy w 1944 roku opuścili wspomniane wsie. Pozostała tylko jedna rodzina w Bratkowie. Pozostał też Edward Steinke z Mniszkowa, który służył w Wojsku Polskim w Korpusie Ochrony Pogranicza, brał udział w wojnie obronnej 1939 roku, a potem został wcielony do Wehrmachtu i kilka lat spędził w niewoli w ZSRR.
Również do samego Opoczna docierali niemieccy ewangelicy. W II połowie XVIII wieku w Opocznie stacjonowała Wielkopolska Brygada Kawalerii, w której służyli Niemcy. Ich zgony zostały odnotowane w raptularzach parafii św. Bartłomieja w Opocznie. Mieli swój wyznaczony kącik na terenie cmentarza przy parafii św. Bartłomieja. Służbę wojskową w Opocznie w tym czasie pełnili również anglikanie, np. mjr Karol de Gordon. W połowie XIX wieku przy cmentarzu św. Marii Magdaleny (ul. Moniuszki) w gruncie parafii zorganizowano kącik dla innowierców. Chowano tam ewangelików oraz prawosławnych. Tutaj spoczęli Kunkelowie, płk Karol Roman von Birger, Lochmannowie, strażnik Iwan Babijan-Ormianin, kpt. Włodzimierz Skwieryckij, por. Nikolskij itp. W Opocznie na terenie placu Zamkowego na przełomie XIX i XX wieku zbudowano cerkiew prawosławną pw. św. Zofii. Zburzono ją u zarania lat 30. XX wieku. Wierni tegoż obrządku wyjechali do Rosji w maju 1915 roku. Pozostało zaledwie kilka dusz tzw. białej emigracji.
połowie XVIII wieku
W właściciel ówczesny Drzewicy, tj. Filip Szaniawski na terenie pobliskiej wsi zwanej Kuźnice Drzewickie (dziś Drzewica) zbudował wielki piec oraz fryszerki (kuźnice), sprowadzając cudzoziemską inteligencję. W 1827 roku zakłady zostały wydzierżawione Alfredowi Duglasowi i braciom Ewansom a w 1842 roku stają się ich własnością. Natomiast od 1867 roku zakłady te stają się własnością firmy Lilpop, Rau i Loe wenstein. W związku z tym, iż zakłady były własnością cudzoziemców do Drzewicy napływała inteligencja i rzemieślnicy, m.in. wyznania anglikańskiego. Na terenie cmentarza św. Łukasza wyznaczono miejsce służące pochówkom anglikanów, ewangelików i prawosławnych. Do dnia dzisiejszego ten cmentarzyk dla innowierców zachował się wraz z unikalnymi pomnikami wykonanymi z żeliwa i piaskowca. Ten poświęcony kawałek ziemi otwiera tablica z napisem angielskim brzmiącym: To jest miejsce, gdzie my wszyscy, którzy wędrujemy, spotykamy się. Wielu członków tej społeczności pozostało na zawsze w Drzewicy. Bardzo plastycznym tego przykładem jest grób z oryginalnym pomnikiem poświęcony mechanikowi Georgowi Irvinowi.
U zarania XVIII wieku właściciel Przysuchy, Antoni Czermiński z Czermna herbu Jelita, założył miasto i osiedlił w nim cudzoziemskich rzemieślników. W drodze spadków dobra przeszły w ręce hr. Dembińskich, którzy zaczęli dobra w Przysusze zwane też państwem przysuskim uprzemysławiać. Poczęto sprowadzać inteligencję techniczną z Niemiec i Szwecji. Mieli swoją dzielnicę z rynkiem zwanym niemieckim, mieli też swój odrębny cmentarz. Płyty nagrobne z tegoż cmentarza zachowały się, choć są wmurowane w obecny cmentarz. Niemiecka dzielnica jest najstarszą (pierwszą) w mieście. W osobnej dzielnicy mieszkali też do 1941 roku Żydzi, których domostwa skupiały się wokół rynku żydowskiego, na którym Dembińscy ufundowali im synagogę oraz, na pobliskim wzniesieniu, kirkut. Zabytki te przetrwały do naszych czasów. (zobacz też tu)W każdym roku w czerwcu - lipcu z USA przyjeżdżają duchowni mojżeszowej społeczności, aby modlić się za spokój dusz pochowanych współwyznawców na przysuskim kirkucie.
U zarania pierwszej dziesiątki lat XIX wieku Paulina de domo Jaxa Gryf-Będkowska korzystając ze specjalnej dyspensy kościelnej wychodzi za mąż za ewangelika z Kleszowa, lek. med., Niemca Hertla. Wspólnie gospodarzą w majątku ziemskim Kraśnica, W celu uczynienia bardziej efektownej gospodarki doktor Hertel sprowadza do pracy we dworze Niemców. Z posługi religijnej korzystali w parafii ewangelicko-augsburskiej w pobliskim Tomaszowie Rawskim (dziś Mazowieckim) lub w Piotrkowie Trybunalskim. Taki stan był uciążliwy i niewygodny. Postanowili chrzcić dzieci w miejscowym kościele. I tak powoli i systematycznie potomkowie ewangelików z Kleszewa przechodzili na łono Kościoła rzymskokatolickiego. To ułatwiało zawieranie związków małżeńskich, jak również pochówki na miejscowym cmentarzu. Był okres w naszej historii, iż część Żydów żyjąca na Kresach Wschodnich uznała Nowy Testament. Kościół w Polsce, za wiedzą Stolicy Apostolskiej, traktował ich jako swoje dzieci. Ich przywódca religijny pełnił funkcję duchownego nowego obrządku. Nazywano ich "Papuciami". Kościół w Polsce bacznie przyglądał się nowym wyznawcom. W efekcie Kościół w Polsce postanowił ich rozproszyć, aby żyli w diasporze, gdyż uznano tę nową społeczność religijną za bardzo niebezpieczną. Rozproszono ich po całej Polsce. Do dworu w Kraśnicy trafiła rodzina pisząca się Fider-Majerowicz. Pracowali we dworze i żyli tak jak miejscowa społeczność parafialna. Ż biegiem czasu rozpłynęli się wśród kraśniczan zapominając o swoim pochodzeniu. Pozostało tylko nazwisko Fiderek w różnych odmianach i formach.
o upadku powstania styczniowego dwór w Kraśnicy jak również i inne dwory przeżywały kryzys. Część zatrudnionych traciła pracę. Poszukując pracy osiedlili się min pod Gorzałkowem koło Opoczna. W czasie I wojny światowej syn właściciela Kraśnicy, por. kawalerii Jerzego Adolfa Jaxa-Gryf-Bąkowskiego walczył na Kresach Wschodnich II RP. Tam w majątku ziemskim należącym do Ormianina Wartanjan-Wartanowicza poznał jego córkę Annę. Ta znajomość zakończyła się małżeństwem zawartym w katedrze ormiańskiej we Lwowie. Młodzi osiedlili się w dziedziczonej Kraśnicy i prowadzili gospodarstwo. Por. Jerzy Bąkowski walcząc w czasie obrony Lwowa we wrześniu 1939 roku dostał się do niewoli sowieckiej i został zastrzelony w Charkowie i tam spoczął. Natomiast jego żona do 17 stycznia 1945 roku prowadziła gospodarstwo. Po wypędzeniu przez komunistów Anna Bąkowska wraz z synem Jerzym i córką Ewą osiedliła się na wybrzeżu. Odziedziczyła urodę po swoich ormiańskich przodkach. Jest uczuciowo związana z parafią ormiańską Matki Bożej Stanisławowskiej w Gdańsku na "Żabim Kruku".
Na terenie majątku Ziemskiego Sławno koło Opoczna osiedliło się wielu kolonistów Niemców, przynależnych do Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Kupowali ziemię na licytacji i organizowali nowe gospodarstwa rolne. Oprócz wyuczonego zawodu rolnika reprezentowali rzemiosło różnej branży. Byli dobrze zorganizowani i posiadali przewagę nad polskimi rolnikami pod każdym względem. Przynależność do innego kościoła była uciążliwa w zakresie sakramentu chrztu i małżeństwa. Był również kłopot z pochówkami. Niemcy zawsze byli praktyczni i oczytani w Piśmie Świętym. Patrzyli na religię w sposób ekumeniczny i byli w tej materii prekursorami. Dlatego korzystali z posługi religijnej w parafii św. Gierącego i Nawiedzenia NMP w Sławnie. Dowodem jest kamienny pomniczek Ksawerego Fiuteksa (vel Fiutka). Wokół Sławna zamieszkiwało dużo Niemców. Do dworu w Kunicach trafiła rodzina Lengra. Ostatni męski potomek, który zmarł był bardzo dobrym kowalem i ślusarzem. Służył w Wojsku Polskim jako rusznikarz, wynosząc stopień plutonowego. Podczas II wojny światowej nie przyznawał się do pochodzenia niemieckiego.
W czasie II wojny światowej wielu obywateli polskich pochodzenia niemieckiego zaczęło sobie przypominać swoje korzenie niemieckie i wyrzekło się polskości. W tym celu zgłaszali się do organisty w Sławnie, Zdzisława Wlazły (syna Józefa), polecając wyciąganie na piśmie metryk stwierdzających niemieckie pochodzenie. Trwało to masowo. Niemcy w parafii Sławno stawali się bardzo aktywni i butni. Nawet wymogli w kurii sandomierskiej na księdzu biskupie, aby mianował proboszczem ich ziomka ks. Gula.
U zarania XX wieku społeczność parafii rzymskokatolickiej św. Apostołów Piotra i Pawła w Gowarczowie zapragnęła aby ich kościół posiadał dwie wieże, które by symbolizowały ich ręce wzniesione do Boga. W tym celu sprowadzono bardzo dobrych murarzy. Między innymi znalazł się Niemiec o nazwisku Bekier. Pracował długo i poznał przychodzącą do kościoła w Gowarczowie pannę z pobliskiego Korytkowa. Syn wspomnianych walczył we wrześniu 1939 roku na Wschodzie i dostał się do niewoli w ZSRR. Niemcy dotarli do jego żony w Korytkowie i proponowali przyjęcie obywatelstwa III Rzeszy, to wówczas mąż zostanie zwolniony z niewoli. Odmówiła. Tak samo postąpił uwięziony syn. Powrócił do Polski w 1947 roku jako żołnierz gen. Władysława Andersa. Przeszedł cały morderczy szlak z ZSRR do Afryki i Włoch. Potomkowie żyją w Opocznie.
Pęd do deklarowania się na rzecz III Rzeszy zahamował pobór do Wehrmachtu i wysyłanie na front wschodni. Wielu już nie powróciło stamtąd. Ci, którzy mieli nieczyste sumienie wobec Polaków u schyłku grudnia 1944 roku zostawili wszystko i wyjechali w głąb Niemiec. Teraz przyjeżdżają od czasu do czasu, aby zobaczyć swoje stare kąty oraz odwiedzić rodzinę, gdyż wielu było spokrewnionych z polskimi rodzinami.
Po zakończeniu II wojny światowej tych wszystkich obywateli pochodzenia niemieckiego, którzy przyjęli obywatelstwo III Rzeszy aresztowano i stawiano przed sadami za zdradę narodu polskiego. Były wyroki pozbawienia wolności oraz przepadki mienia. Dzieci tych osób odbywały zasadniczą ciężką służbę wojskową w Wojskowym Korpusie Górniczym lub w Batalionach Roboczych. Miały one zamkniętą drogę do szkół średnich i wyższych uczelni. Masowo dzieci i młodzież zmieniała nazwiska niemieckie na polskie, starała się ukryć przynależność rodziców do III Rzeszy, aby ułatwić sobie życie. Winy rodziców spadły na dzieci.

Włodzimierz Koperkiewicz

Powrót na górę strony

 

wróć do GAWĘDA>>

<Zabytki> <Historia> <Zdjęcia> <Gawęda> <Żydzi> <Legendy> <Linki> <Autorzy>